Dawno nic nie pisałam , ale to nie znaczy, że nic nie robię. Czerwony sweterek dorósł do rękawów. Ale przy rękawach poległam, nie wiem jak je zrobić na okrągło. Na 5 drutach nie mam ochoty, a i drutów w takim rozmiarze brak. Zaczynałam na drutach na żyłce, ale dwa razy prułam, chyba zostanie bezrękawnik. Fotek brak, wracam z pracy ciemno, a mój prosty idiotaparat kiepsko bez światełka sobie radzi.
W ubiegłym tygodniu bawiłam się w dobrą wróżkę, strój karnawałowy córci wyczarowałam.
Miała być syrenka, ale jak taki strój uszyć ? Pomysłu nie starczyło. Koszyczkiem pełnym łakoci przekupiłam karnawałowiczkę i Czerwony Kapturek powstał. Na kapelutku pierwszy kwiatek zrobiony czółenkiem przyszyłam. Fotki robione późnym wieczorem przed balem, po ostatnich doróbkach, w za małych rajtuzach, na szczęście dobre się znalazły.
Na koniec moje potyczki z czółenkiem. Słupki wychodzą mi już co raz równiejsze, pod pikotki igłę groszówkę podkładam, coś jeszcze na inny rozmiar muszę dopasować.
Słupki odwrotne i wrabianie koralików próbuje zgłębić. Moje pierwsze , niedoskonałe , ale najważniejsze , że każde następne lepsze, a to cieszy.
jejuuuuu, Ulka 7 metrów nóg ma!!!!!
OdpowiedzUsuńpiękny Czerwony:)
ja się teraz ze strojem dla mojej kurduplastej zmagam:)
7 metrów, 7 lat, tak ogólnie strasznie długa się zrobiła.
OdpowiedzUsuń